sobota, 15 sierpnia 2015

14.

Szczęśliwi czasu nie liczą.
Podobno.
Więc odliczę jeszcze tych kilka godzin i przestanę, obiecuję.

Powiedzonko na dziś:
"A wsadź se ten kij w... mrowisko."

środa, 28 stycznia 2015

13. Błędy

Powinnam uczyć się metrologii. Przecież jutro termin numer zero. Ale ile można?

Błąd bezwzględny, błąd względny, błąd graniczny, błąd prawdziwy, błąd rozszerzony, błąd standardowy...

Popełniłam w swoim życiu kilka błędów.

Błąd standardowy - zdarzyło mi się wejść do męskiej ubikacji, bo nie mogłam sobie przypomnieć, czy trójkąt powinien kojarzyć mi się z kobietą, czy z mężczyzną. Norma. Stajesz na rozdrożu i w panice wybierasz drzwi losowo. Na wszelki wypadek uprzedzam - trójkąt to zawsze jest m ę ż c z y z n a.

Błąd rozszerzony - poszłam z poważnym schorzeniem do lekarza na NFZ. Jak szeroką gamę gabinetów lekarskich udało mi się zwiedzić do tej pory, wiem tylko ja. Jeden Bóg wie, ile gabinetów przyjdzie mi jeszcze odwiedzić, zanim dowiem się czegoś konkretnego. Na cuda nie liczę, tego błędu nie popełniam.

Błąd prawdziwy - zrezygnowałam ze swojej największej pasji ze względu na szkołę, maturę, a później studia. Cholernie prawdziwy błąd.

Błąd graniczny - na pierwszym semestrze studiów olałam sobie liczenie limesów. Po dziś dzień, widząc granicę jakiejś funkcji, zaczynam słabnąć i modlić się, żeby tego nie było na egzaminie. Z marnym skutkiem, jak dotąd za każdym razem się na tym rozkładałam.

Błąd względny - wybrałam informatykę jako kierunek studiów. Teoretycznie jest tragicznie, bo na filologii to by mi nikt nie kazał liczyć całek, ale w praktyce mam na roku ludzi wspanialszych, niż mogłabym sobie wymarzyć.

Błąd bezwzględny - postanowiłam wyjść ze strefy przyjaźni.

niedziela, 11 stycznia 2015

12. Thank you very much

Jeśli uważacie, że trudno jest nauczyć psa siadania na rozkaz, to znaczy, że jeszcze nigdy nie próbowałyście oduczyć mężczyzny jego dziwnych przyzwyczajeń.

Piszę to dlatego, że nareszcie po PÓŁ ROKU wspólnego mieszkania i po PÓŁ ROKU codziennego odstawiania jego kosmetyków z umywalki na półkę, mój współlokator po raz pierwszy zrobił to samodzielnie. Jestem dumna jak mama, która nauczyła swoje dziecko korzystania z nocnika, ale też przepełniają mnie obawy o to, czy przypadkiem nie jest to tylko jednodniowy przebłysk intelektu albo zwyczajna pomyłka. Być może jutro, wstając na uczelnię, znowu natknę się na żel do włosów ustawiony tuż obok mydła.

Ciężkie życie studenta, a studentki jeszcze cięższe.


----
Edit 18.01.2015r. : Jednak to tylko jednodniowy przebłysk intelektu. Czas wytoczyć ciężkie działa i zastawić całą umywalkę swoimi kosmetykami. Challenge accepted.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

11. Zaplątani

Szaleństwo totalne, bo w końcu mogę update'ować swoje wpisy z tabletu. Co ciekawe lub ciekawsze przez okrągły rok nie wpadłam na to, że do blogowania MUSI być jakaś specjalna aplikacja. No bo jakim cudem miałoby jej nie być w dzisiejszym świecie?
No więc jestem i mam zamiar na stałe wrócić do żywych. Fajnie, nie?

Proszę o wybaczenie wszystkich możliwych błędów, które mogą być spowodowane resztką snu spoczywającego na moich rzęsach. Ciężko się myśli w stanie podobnym do mojego.

Tęskniłam za blogowaniem strasznie, bo ten sposób komunikacji ze światem ma w sobie coś szczególnego. Coś, co kojarzy mi się z dzieciństwem i czasami wczesnej młodości (no bo przecież ja nadal jestem piękna i młoda, prawda, mamo?). Tylko kto by pomyślał wtedy, że za parę lat będę klepać posty na kawałku ekranu, który reaguje na dotyk moich palców?

Technika poszła do przodu, tego nie da się ukryć, zupełnie tak jak faktu, że odwrotnie proporcjonalnie do
postępu technicznego rośnie, czy raczej w tym przypadku spada, poziom więzi międzyludzkich.
Tak mi się przypomniało, jak jakiś rok temu gościłam u siebie swoją młodszą o cztery lata siostrę. Siedziałyśmy w jednym pokoju, plecami do siebie, ja przy komputerze i ona przy komputerze. Napisała do mnie wiadomość, tak dla żartu, ale szybko konwersacja mająca na celu zwykłą zaczepkę przeobraziła się w poważną rozmowę o problemach mojej młodszej. Pisała mi o tym, co jej leży na sercu, wyrzucając to z niesamowitą lekkością... na ekran. W końcu zrobiło się bardzo późno, więc napisałam jej, żeby się położyć i skończymy tą rozmowę z poziomu łóżek. Nie zgodziła się, stwierdziła, że to za trudne, by rozmawiać o tym w cztery oczy.

Swoją młodszą siostrzyczkę skutecznie oduczyłam unikania ze mną rozmów w cztery oczy i pokazałam jej, że to wcale nie takie trudne, kiedy się już zacznie. Wiele wieczorów i nocy przegadałyśmy, dzieląc się swoimi zmartwieniami, problemami i radościami i stwierdzam, że to o wiele lepsze, niż komunikacja via internet.
Tylko co z tego, skoro społeczeństwo usilnie dąży do tego, żeby komunikować się jedynie za pośrednictwem ekranu?

Chyba największą plagą w tym obszarze są wyznania miłosne. Bo przecież tak jest łatwiej. Łatwiej jest napisać komuś, co się czuje i ewentualnie wyłączyć komputer, kiedy już dostanie się kosza.
Tak samo jest ze słowami szczerości, ktore nigdy w normalnym stanie nie przeszłyby nam przez gardło. Bez wzgledu na to, czy prawda jest piękna, czy raczej bolesna, częściej dostajemy ją na piśmie niż w formie werbalnej.
Rozmowa w cztery oczy wymaga odwagi, która wielu z nas już gdzieś uciekła.
Strach pomyśleć, jak to wszystko będzie wyglądało za kilka lat. Zaręczyny i kłótnie małżeńskie przez sieć? Informowanie rodziców o niespodziewanej ciąży? Spowiedź w sieci?
Na myśl przychodzi mi jeszcze kilka takich absurdów, ale najbardziej przeraża mnie myśl, że prawdopodobnie wszystko to ma już dziś miejsce.

------
Zawsze pamiętam o Twoich urodzinach, choć nigdy nie składam Ci życzeń.
Wpatrzona w Ciebie błagam o jeszcze jedno spojrzenie.
Słowa więzną w gardle, kiedy próbuję przemówić.
Szczęśliwego Nowego Roku, nieśmiały chłopcze z moich wspomnień.